Piłka ręczna rzadko przebija się do mainstreamu. W mediach królują inne dyscypliny sportu, z piłką nożną na czele. O szczypiorniaku mówi się mniej, szczególnie teraz, gdy reprezentacja Polski nie odnosi już takich sukcesów, jak na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku. Wydawać by się mogło, że liga (poza finałami) takich emocji nie generowała. Nic bardziej mylnego. O powtórzonym meczu SPR BRW Stal Mielec – Warmia Olsztyn mówiła cała Polska. Zacznijmy jednak od początku.
Do sezonu 2010/11 SPR BRW Stal Mielec (tak brzmiała ówczesna nazwa klubu) podchodziła w roli beniaminka. Był to już to kolejny taki przypadek, bo ledwie dwa lata wcześniej mielczanie również awansowali do najwyższej klasy rozgrywkowej, ale po sezonie znów znaleźli się piętro niżej. Sezon 2009/10 to awans w wielkim stylu i nadzieja, że tym razem mariaż z superligą potrwa dłużej.
Prezes Antoni Weryński i trener Ryszard Skutnik wyciągnęli wnioski i zmontowali zespół, który nawet przez chwilę nie musiał martwić się o ligowy byt, lecz cały czas spoglądał w górę tabeli. Sezon zasadniczy udało się zakończyć na kapitalnym, czwartym miejscu, a to oznaczało, że w ćwierćfinale mieliśmy się spotkać z piątą w tabeli Warmią Olsztyn.
Delikatnym faworytem wydawali się być mielczanie. W sezonie zasadniczym SPR BRW Stal Mielec wygrała u siebie z Warmią 36:29, a na wyjeździe w Olsztynie padł remis po 33. Trener Skutnik tonował jednak nastroje – słyszeliśmy więc, że obie drużyny zaczynają od zera, a play-offy rządzą się swoimi prawami i tak dalej.
Stal wyżej zakończyła sezon zasadniczy, więc pierwszy mecz odbył się w Mielcu. Tu poszło bardzo dobrze, bo gospodarze wygrali 34:29. Świetnie zagrali wówczas przede wszystkim nasi rozgrywający – Adam Babicz, Marek Szpera i Grzegorz Sobut, którzy w trzech zdobyli ponad połowę bramek dla zespołu. W Olsztynie role się jednak odwróciły i to Warmia dość gładko wygrała 34:28.
W ten sposób dochodzimy do słynnego, trzeciego meczu pomiędzy obiema drużyna, który musiał zostać rozegrany…dwa razy. Dlaczego? Wynik trzeciego meczu ćwierćfinałowego Stal Mielec-Warmia Olsztyn z 20 kwietnia 2011 – wygranego przez mielczan 28:24 – został anulowany po decyzji Komisji Odwoławczej ZPRP, która uznała za zasadny protest olsztyńskiego klubu. Pierwszy złożony przez olsztynian protest został rozpatrzony pozytywnie przez Kolegium Ligi ZPRP które uznało, że sędziowie popełnili błąd, jednak nie zdecydowało się na powtórzenie meczu. Powodem odwołania był błąd sędziów, którzy nie dopatrzyli się nieuprawnionego wejścia na boisko zawodnika Stali (na niespełna dwie minuty przed końcem spotkania dwóch zawodników z Mielca otrzymało dwuminutowe kary, jednak po wznowieniu gry na parkiecie przebywało 6 graczy gospodarzy). W takim przypadku Stal powinna zostać ukarana kolejnymi dwiema minutami i do końca meczu występować tylko z 4 zawodnikami na boisku, co zdaniem przedstawicieli olsztyńskiego klubu miało kluczowy wpływ na końcowy wynik spotkania.
Tyle oficjalnego przekazu. W Mielcu po takiej decyzji bowiem zawrzało. Trener Ryszard Skutnik, znany z tego, że wiele jego cytatów przeszło do historii, nie miał zamiaru gryźć się w język. Zapowiedział nawet, że jego drużyna nie ma zamiaru wychodzić na boisku i zbojkotuje decyzję związku. – Nie będziemy grać, bo czujemy się w perfidny sposób oszukani. Nie zgłosimy też drużyny do rozgrywek w przyszłym sezonie, to koniec piłki ręcznej w Mielcu. Nie chcą nas w związku, no to nas nie będzie – powiedział na łamach Echa Dnia Ryszard Skutnik.
Więcej o sporcie przeczytacie na BRAMECZKI.PL
- Leciał samolotem katarskich linii lotniczych. Nagle pojawiła się reklama… z Lewandowskim [WIDEO]
- Stanowski ujawnił tajemnicę Michniewicza. „Widziałem, że wahał się”
- To nie Brazylia, to Arabia Saudyjska. Tak gra nasz grupowy rywal [WIDEO]
Wtórował mu prezes Antoni Weryński. – Cała Polska się z tego śmieje, a ja dodatkowo ubolewam, że są jeszcze ludzie, którzy w zaistniałej sytuacji próbują załatwiać sprawy przy stoliku sędziowskim. Warmia uważa się za świetnie zorganizowany i profesjonalny klub, choć nie potrafi pogodzić się z przegraną. Proponuję działaczom kupić sobie wiaderka, grabki i łopatki, a potem udać się do piaskownicy w krótkich spodenkach – grzmiał sternik mieleckiego klubu.
W Olsztynie nie wiele sobie z tego robili. Byli przekonani, że zostali skrzywdzeni i żądanie powtórzenia meczu nie powinno nikogo dziwić. Tu również nie zabrakło mocnego języka. – Tak słabych arbitrów nie powinno wysyłać się na takie ważne spotkania. Obie drużyny nie były przez nich równo traktowane – pieklił się Zbigniew Tłuczyński, trener Warmii. – Mecz został ustawiony – dodał bez ogródek.
Całą sytuację bacznie obserwowano w…Kielcach. Vive Targi czekało na zwycięzcę tej pary, szykowało się już do spotkania ze Stalą, gdy nadszedł komunikat związku o konieczności powtórzenia meczu Stali z Warmią. Głos postanowił zabrać Bogdan Wenta, który jednocześnie prowadził Vive i reprezentację Polski. – Dla mnie sytuacja jest jasna i takie spotkanie jak najbardziej powinno być powtórzone. Tak czy inaczej, myślę, że spotkanie zakończyłoby się zwycięstwem mielczan, ale jeśli powstał już taki bałagan, to trzeba go posprzątać.
Wenta mówiąc o tej sytuacji odniósł się także do jego zespołu. On również nie krył swojego zdenerwowania. – Nas denerwuje to tym bardziej, że już trzeci tydzień jesteśmy bez gry. Tak wygląda polska liga i ten system. W lutym graliśmy dziewięć spotkań, a w kwietniu zaledwie dwa. Jeśli słyszę głosy, że dla nas to dobrze, bo mamy więcej czasu do przygotowań, mówię, że to typowe pierdoły, a mówią je osoby, które niestety nie znają się na sporcie. W całej Europie, w decydujących momentach sezonu częstotliwość meczów jest większa, a u nas nie gra się po kilka tygodni. Oczywiście to wyniknęło trochę z tego problemu, ale przecież i tak musieliśmy czekać dwa tygodnie – zakończył zdenerwowany Wenta.
Ciekawe były również kulisy całej sprawy, które w książce „Biało-Niebieska” opisał Tomasz Leyko. – Zastanawiający był fakt, że olsztynianie jeszcze przed decyzją ZPRP zarezerwowali noclegi w Kielcach, gdzie mieli się zatrzymać w drodze na powtórzony mecz – czytamy w książce. Co więcej, zarezerwowano również halę na trening, choć przypominamy, wciąż nie było decyzji związku i tego dnia miał się odbyć mecz Vive – Stal. Nic więc dziwnego, że środowisko piłki ręcznej w tym sporze trzymało stronę mielczan.
Nowy termin meczu wyznaczono na 2 maja. W Mielcu wrzało. Dominowało poczucie wielkiej krzywdy, które im bliżej meczu zamieniło się w prawdziwą gorączkę sportowej złości. Prezes Antoni Weryński zdecydował, że wejście na ten mecz będzie darmowe, ale nawet jeśli „Hangar Arena” byłaby dwa razy większa, to i tak zabrakło by miejsc. W hali znajdował się nadkomplet publiczności, a służby porządkowe przed wejściem miały pełne ręce roboty, bo przed drzwiami czekało drugie tyle osób. Wszystkich jednak wpuścić nie można było więc wielu kibiców na wieści o przebiegu meczu czekało przed obiektem.
Piłka ręczna rzadko kiedy generuje tyle negatywnych emocji, ale wtedy mieleccy kibice nie mieli litości dla przyjezdnych z Olsztyna. Każda ich akcja kwitowana była przeraźliwym buczeniem i gwizdami. Z kolei mielczanie byli wręcz niesieni dopingiem, a odgłosy ponad dwóch tysięcy kibiców zgromadzonych w „Hangar Arenie” niosły się po całym mieście. Z takim wsparciem musiało się udać.
Mielczanie mieli przewagę od samo początku. Świetne zawody rozgrywał Paweł Albin, który łącznie zdobył 14 bramek. Grzegorz Sobut trafił dziewięciokrotnie, a Adam Babicz dorzucił pięć trafień. Ten ostatni po meczu powiedział z przekąsem. – W rywalizacji do dwóch zwycięstw, wygraliśmy 3:1.
Tuż po końcowej syrenie zostało zrobione jedno z najsłynniejszych zdjęć w historii mieleckiego szczypiorniaka. Wszyscy zawodnicy Stali Mielec podbiegli do narożnika boiska i palcami wskazali na tablicę wyników, na której widniał rezultat 41:32 dla gospodarzy.
Ostatecznie tamten sezon mielczanie zakończyli na 4.miejscu. W pięciomeczowym, niezwykle zaciętym boju, podopieczni trenera Ryszarda Skutnika musieli uznać wyższość MMTS-u Kwidzyn. Zrewanżowali się rok później, gdy rywalizację zamknęli w trzech meczach i zdobyli brązowe medale mistrzostw Polski.