Nie udało się sprawić niespodzianki i przełamać niemocy w Arenie Kalisz. Szczypiorniści SPR Stali Mielec nie potrafią tam wygrać od 2017 roku. Nie inaczej było również w ostatnią sobotę.
Przed meczem trener Dawid Nilsson przestrzegał, że przed jego zespołem jest bardzo trudny mecz. – – Zdajemy sobie sprawę, że musimy wspiąć się na wyżyny naszych umiejętności, zagrać bardzo konsekwentnie w ataku, jak i w obronie, żeby myśleć o wywiezieniu z Kalisza punktów.
Jak pokazało samo spotkanie – trener ani trochę nie pomylił. Mielczanie dopóki nie pozwalali przeciwnikom na odskoczenie, to mecz był bardzo wyrównany. O jego wyniku zadecydowały dopiero wydarzenia z drugiej połowy.
Kaliszanie przystępowali do sobotniego pojedynku po dwóch porażkach, zespół był więc bardzo zmotywowany do walki. Motywację jeszcze bardziej podnosił fakt, że Gwardia Opole miała tylko 1 punkt mniej, a ENERGA MKS w perspektywie wyjazd do Płocka i domowy mecz z Łomżą Vive Kielce.
Z kolei Stal przyjechała do Kalisza po ważnym zwycięstwie z Zagłębiem Lubin przełamującym serię 9 porażek z rzędu. To niewątpliwie poprawiło ich morale i umocniło w przekonaniu, że do końca sezonu są w stanie zdobyć jeszcze wiele punktów.
Właśnie w takim przekonaniu zespół trenera Nilssona przystąpił do meczu w Arenie Kalisz. Stal najpierw otworzyła wynik po skutecznym karnym Marka Monczki, a później toczyła wyrównaną walkę bramka za bramkę z dużo wyżej notowanym przeciwnikiem. Bramki seriami zdobywał Monczka, dobrze też funkcjonowała mielecka obrona. Dla Energa MKS-u z kolei w pierwszej połowie aż czterokrotnie (przy stuprocentowej skuteczności) trafiał reprezentacyjny lewy rozgrywający Kacper Adamski. Stal wyszarpała dobry wynik w pierwszej części i na przerwę schodziła ze skromnym, jednobramkowym prowadzeniem.
Druga połowa rozpoczęła się właściwie identycznie jak pierwsza. Strzelanie rozpoczął Monczka, tak samo jak kilkadziesiąt minut wcześniej skutecznie wykonując rzut karny. Okazało się jednak, że nie zwiastowało to tak dobrej gry Stali, jak w pierwszej połowie. Na trafienie czeskiego rozgrywającego kolejnym trafieniem odpowiedział Kacper Adamski, a później kaliszanie sukcesywnie przejmowali kontrolę nad spotkaniem.
Pięć minut później Krzysztof Misiejuk trafieniem w kontrze wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. W ofensywie coraz lepiej radził sobie Piotr Krępa wykorzystując sytuacje z koła i pewnie wykonując rzuty karne. To dzięki trafieniom Krępy Energa MKS uspokoił sytuację utrzymując kilkubramkową przewagę. W samej końcówce Stal próbowała rzucić się do odrabiania strat, ale tym razem ich zapał ostudził inny zawodnik przez wiele lat związany z mieleckim klubem. Kapitan Energa MKS-u, Marek Szpera w ostatnich 10 minutach trafił trzykrotnie, a wynik przypieczętował Kacper Adamski.
3 punkty umacniają Energa MKS Kalisz na 5 miejscu w tabeli PGNiG Superligi, co jest tym ważniejsze dla drużyny trenera Tomasza Strząbały, że w kolejnych dwóch seriach zmierzy się z hegemonami ligi – Orlen Wisłą Płock i Łomżą Vive Kielce.
SPR Stal z kolei do Mielca wróciła z niczym. Nie można się jednak podłamywać, bo za tydzień bardzo ważne spotkanie. Do naszej hali przyjedzie Piotrkowianin Piotrków Trybunalski i prawdopodobnie będzie to pojedynek o pozostanie w PGNiG Superlidze.
Energa MKS Kalisz – SPR Stal Mielec 28:24 (12:13)
Energa MKS Kalisz: Zakreta, Krekora – Krępa 7, Kacper Adamski 7, Szpera 5, Kamyszek 3, M. Pilitowski 2, Góralski 2, K. Pilitowski 1, Misiejuk 1, Kus, Drej, Makowiejew
SPR Stal Mielec: Witkowski, Wiśniewski – Monczka 10, Krupa 5, Wojdak 3, Wołyncew 2, Petrović 2, Krytski 1, Ivanović 1, Wilk, Janyst, Nowak
Skrót meczu:
Galeria zdjęć:
Pełna galeria zdjęć dostępna u nas na stronie w zakładce galerie