Jeśli ktoś chce przepowiadać wynik niedzielnego meczu na podstawie ostatnich spotkań obu drużyn, to może to przypominać wróżenie z fusów. I nie chodzi tu bynajmniej o zmiany, jakie latem zaszły zarówno w Mielcu, jak i w Tarnowie.
W historycznym porównaniu rywalizacji obu zespołów skupimy się tylko na poprzednim sezonie, bo to właśnie w nim wreszcie doszło do starcia Mielca z Tarnowem w lidze. W poprzednich latach były to przede wszystkim mecze sparingowe. Oba zespoły lubiły z sobą grać przed sezonem, również dlatego, że z jednego miasta do drugiego można się dostać w niecałą godzinę.
Oba zespoły na poziomie PGNiG Superligi w ubiegłym sezonie po raz pierwszy spotkały się w listopadzie 2019 roku w Tarnowie. Mielczanie nie mogą wspominać tego spotkania dobrze, bo zagrali bardzo źle, chyba najgorzej w całych poprzednich rozgrywkach. Tamto spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 27:23, a trener Nilsson mówił wówczas: przegraliśmy z samym sobą.
Dużo lepiej dla jego podopiecznych było już trzy miesiące później, gdy doszło do rewanżu. Po niezwykle zaciętym, emocjonującym, obfitującym w wielu zwrotów akcji spotkaniu, SPR Stal Mielec pokonała Grupę Azoty SPR Tarnów po rzutach karnych.
W nich bohaterem był nasz młody bramkarz – Krystian Witkowski – który obronił decydującego karnego. Po tym meczu stało się jasne, że tarnowianie do fazy play-out podejdą z ostatniego miejsca w tabeli. Do niej jednak ostatecznie nie doszło, oczywiście z powodu wybuchu epidemii koronawirusa.
Ostatnie starcie obu drużyn, to przedsezonowy sparing. Na początku sierpnia lepsza była drużyna z Tarnowa, wygrywając w Mielcu 29:27. Co ciekawe, przez większość tamtego spotkania to mielczanie mieli przewagę, by w samej końcówce ją roztrwonić i oddać zwycięstwo w ręce gości.
Wszystko wskazuje więc na to, że emocji i zwrotów akcji nie zabraknie również w niedzielę. Możemy się spodziewać wszystkiego, ale na pewno nie nudnego i jednostronnego meczu.
fot. DD Mielec